W czwartkowy poranek klasy 4C, 5B i 5C wyruszyły do Mandorii – miejsca, gdzie emocje mają własny regulamin, a śmiech słychać z odległości kilkuset metrów. Już w autobusie panował entuzjazm tak wielki, że kierowca kilkukrotnie musiał upewnić się, czy to przypadkiem nie koncert. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę miasteczka rozrywki, uczniowie rozlali się po placu jak kolorowe konfetti. Każdy chciał zobaczyć wszystko naraz, a jednocześnie wszystko po kolei.
Najważniejsza decyzja dnia brzmiała:
– Zaczynamy od lodów czy od rollercoasterów? Jednak odpowiedź przyszła spontanicznie:
Wszyscy, jak zaczarowani, spojrzeli na jedną atrakcję – najbardziej imponującą, najgłośniejszą i najbardziej legendarną: AQUILA – mistrzyni prędkości i serc uczniów. Kolejka do Aquili była długa, ale pełna emocji. Padły pytania: Panie z nami wsiądą? Panie się nie boją, prawda? Panie, nawet jak się boją, to i tak wsiądą! Po krótkim namyśle panie odpowiedziały bohatersko, dobrze… ale raz. Jeden jedyny raz. Gdy wagoniki ruszyły, Mandoria usłyszała mieszankę: pisków, śmiechów i okrzyków. Aquila wywołała tyle emocji, że uczniowie po przejeździe: drżeli z wrażenia, skakali z radości, a większość z nich już stało w kolejce po raz drugi. AQUILA – absolutnie najlepszą atrakcją w całej Mandorii.
Bez konkurencji. Bez dyskusji. Kropka. Powrót – zmęczeni, ale szczęśliwi W autobusie część uczniów zasnęła, część opowiadała o swoich odważnych wyczynach, a niektórzy już planowali, jak przekonać rodziców na wyjazd powtórkowy. Wspólny wniosek klas 4C, 5B i 5C: Mandoria to miejsce pełne cudownych emocji. A Aquila to nasz nowy idol. To była wycieczka, którą wszyscy zapamiętają bardzo długo — zwłaszcza ci, którzy na Aquili krzyczeli najgłośniej.